
Nie może tak być, że, gdy niewygodna dla kierowców, zbyt wąska ulica zamieniła się w szeroką, wielopasmową jezdnię, tym samym stała się niebezpieczna dla przechodniów.
Gdy przechodziłam niegdyś na przejściu dla pieszych przez al. Reymonta przy Schroegera, nigdy nie musiałam czekać, bo, mimo dużego ruchu, samochody zatrzymywały się przed pasami, gdy tylko kierowcy zauważyli pieszego, chcącego przejść na druga stronę. Na tym przejściu dla pieszych zawsze panował wersal.
Dlaczego teraz jest inaczej?
Kierowcy, jak i piesi, mają swoje stałe trasy, do pracy, do domu, do sklepu, do rodziny czy przyjaciół. Przecież al. Reymonta pokonują najczęściej ci sami kierowcy, którzy pokonywali ją wcześniej i z troską zatrzymywali przed przejściem dla pieszych.
Co się zatem stało?
Czy poszerzenie ulicy spowodowało, że kierowcy stracili z oczu tego pieszego? Czy może poszerzenie ulicy działa tak, że kierowcom i pieszym wydaje się, że wszyscy razem bezpiecznie na tej ulicy się zmieszczą?
Ale pieszy na pasach i pędzący samochód przed pasami to nigdy nie jest bezpieczny układ, zwłaszcza dla pieszego.
Piesi na tym odcinku al. Reymonta zawsze czuli się bezpieczni, bo tam zawsze bezpiecznie było. Po remoncie ulicy zaczęli korzystać z niej z utrwalonym poczuciem bezpieczeństwa i doprowadziło to do tragedii. Na przejściu dla pieszych zginęła kobieta.
Istnieje natychmiastowa potrzeba zwiększenia bezpieczeństwa na ul. Reymonta.
Protestujący mieszkańcy proponują fotoradary, patrole etc.
Mi się jednakowoż wydaje, że w tym miejscu na pewno potrzebne są światła.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie