Reklama

Groźne zdarzenie na Bielanach. Mogło dojść do tragedii

Zapadał akurat zmrok, gdy strażnicy miejscy pełnili patrol na Bielanach. W pewnym momencie zorientowali się, że coś jest nie tak.

Na bielańskich ogródkach działkowych doszło ostatnio do krwawej jatki, która zakończyła się aresztowaniem seniora. Mężczyzna prawdopodobnie resztę życia spędzi za kratkami. Tymczasem na ulicy Marymonckiej, ku zadowoleniu mieszkanek i mieszkańców, będzie lepiej i bezpieczniej. 

Mamy dla was jednak inną, również mrożącą krew w żyłach historię. Mimo iż skończyła się ona dobrze, jej możliwe alternatywne skutki wciąż wprawiają w osłupienie. A wszystko zaczęło się 12 marca przed godziną 23.00, gdy strażnicy miejscy patrolowali Chomiczówkę na Bielanach. W pewnym momencie dostrzegli oni, iż na środku torów tramwajowych, przy skrzyżowaniu ulicy Powstańców Śląskich i ulicy Maczka, stał... samochód osobowy.

Mundurowi pomyśleli, że doszło do wypadku, więc natychmiast ruszyli na miejsce. Obok pojazdu stał mężczyzna, a z naprzeciwka nadjeżdżał lokalny tramwaj. Jeden z obecnych na miejscu strażników prędko włączył światła awaryjne w nieoświetlonym aucie, a motorniczy dostrzegł zagrożenie i zdołał zatrzymać skład w samą porę. 

Funkcjonariusze sprawdzili stan kierowcy, który nie odniósł żadnych obrażeń i nie wymagał pomocy medycznej. Mężczyzna był jednak bardzo zdenerwowany; chaotycznie starał się wytłumaczyć, w jaki sposób jego samochód znalazł się na torowisku. 33-latek z Łomianek opowiedział, iż miał jechać ulicą, gdy inny pojazd zajechał mu drogę. W wyniku tej sytuacji, chcąc uniknąć kolizji, gwałtownie skręcił i wjechał na torowisko. 

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do